Dzień obrony był przełomowy. Rozpoczął nowy okres. Przegląd formy może nie jest zbyt miły. Spadek wagi, formy, wytrzymałości, siły itp. Można tak wyliczać bez końca. Niestety, taki efekt stresu skumulowanego. Oto do czego doprawadza "nic nie robienia" od dłuższego czasu :-(...
Od tygodnia już powoli staram się wracać do starego stylu życia. Powoli zwiększam węgle, mięśnie od razu stają się pełniejsze.
Nie ma to jak się spompować po tak długim czasie.
Trening górnych partii- wytrzymałościówka |
Koniec wstępu. Zobaczmy jak mój dzień aktualnie wygląda.
Staram się wstawać dosyć wcześnie- wiadomo, to dosyć względna sprawa. Dla mnie wcześnie to koło godziny 7. Na śniadanko klasycznie "coś" na mleku. Dzisiaj była to kasza jaglana. Do tego trochę orzechów, cynamon, kardamon i miód. Oczywiście nie zabrakło warzywa- Marchew jako przekąską po mlecznym szaleństwie. Poza tym do picia zrobiłem sobie herbatę czarna Yunnan+sproszkowany młody jęczmień+ guarana mielona (trening rano a nic nie daje takiego kopa jak guarana- kawa niech się schowa razem z przedtreningówkami!)
I tym oto sposobem wpadło 1000kcal. Nawet ponad.
Wczoraj (18.03) była klata, plecy, barki i łapy. Przedramię i brzuch zostawiam na dolne partię, bo objętość treningu by mnie zniszczyła. Piszę to dzień później i czuję, że obolałość mięśniowa tak szybko mnie nie opuści. Przynajmniej wiem, że pewne granice zostały przekroczone.
Po treningu szybki prysznic, jakiś węgle proste (padło na jabłko), bo ręce drżały wysycone z węgli.
Na obiadek wybrałem się z Angeliką na chińskie danie. Przyznam, że jadłem pierwszy raz w tym miejscu. Porcje solidne. Kurczak w sezamie, sajgonki i zupa. Nie będę kłamał, nie dałem rady zjeść wszystkiego. Nawet mnie to przerosło (powiedział Obżartuch Damian).
Solidne ładowanie |
Po powrocie znalazłem trochę czasu (nie miałem wyboru) na rozwiezienie herbat i innych. A tuż po tym obiad numer dwa. Prosto od mamusi. Ziemniaczki, mięso i surówka własnej roboty. Ilość kalorii bliżej nie określona, jak w daniu chińskim. Ale kto by się tym przejmował, trzeba podbić trochę wagę, bo niedługo bym zniknął.
Ostatni posiłek dnia to totalny misz-masz. Wieczorem jechałem na imprezę. W związku z tym, zjadłem co tylko było pod ręką, byle wrócić z balowania z jak najmniejszym głodem. Zrobiłem chlebek z masłem a do tego solidna miska pomidorów z puszki + czarnuszka, zioła prowansalskie, sól morska i cebula smażona. Do tego kakao z miodem i herbata z guaraną (abstynent potrzebuje jakiegoś doładowania na imprezie). Chrupki wziąłem na drogę. Już na parkingu je zjadłem i byłem gotowy na balety.
Impreza skończyła się dla grona młodych inżynierów koło 1-2 w nocy. Będzie co wspominać, super zabawa. Miło uwieńczyć uzyskany dyplom ze znajomymi.
Bardzo ważny jest również obok samej diety plan treningowy i przy połączeniu tych dwóch elementów na pewno damy radę osiągnąć fajne efekty. Również jestem zdania, że dietetyka książki są bardzo dobre jeżeli chcemy być oczywiście na bieżąco w danej tematyce. W przypadku czytania książek możemy poznać bardzo fajne sposoby na to jak się prawidłowo odżywiać i dbać o swoje zdrowie.
OdpowiedzUsuń